historia tercyną opisana

sobota, 17 listopada 2018

Historia tercyną pisana


Kilka uwag na temat naszej historii, 
niezbyt udanie przez grafoludka
wyrażonych, w rymach podpatrzonych
u Dantego.
   Historia tercyną opisana
        Szperam do głębi w przepastne foliały,
        Iluminacji pełne w tytularzach.
        Szukam sromoty lubo może chwały,
        Co antenatów wiekowych napada.
        Sromotę znajdę, klęsk znienacka danych,
        Bo czyha w zbroi ten, co słodko gada.

        Literę znajdę, dzisiaj już nieznaną
        Którą Winikund, w swą Kronikę wpisał.
        Jak śmierć podstępną przygotował panom,
        Słowiańskim księciom, zapomnianą dzisiaj,
        Geron watażka, otruwszy okrutnie.
        Za taki czyn by niech na haku wisiał.

        Gdy to wspominam, coraz mi jest smutniej.
        Bo naszym braciom za rzeką zachodnią,
        Bronić swej wiary, mowy coraz trudniej.
        Brak im jedności, ulegają zbrodniom,
        A brat ze wschodu, rad by podać dłonie.
        Wspólnie zwycięstwa nieśliby pochodnie.

        Umarła pamięć, po was łzami ronię.
        Na mapach tylko wiele słów po dziadach.
        Dla mowy, pieśni waszej nastał koniec.
        Czerń się z daleka do jestestwa wkrada.
        Choć w żyłach wnuków krew ta sama gości,
        Taka, co płynie w naczyniach sąsiada.                          

        A ten, co szerzy swej krainy włości,
        Mądrością błyska, usłucha namowę.
        Na dwór sąsiada po pannę zagości,
        By w chrzcielnej misie zanurzywszy głowę,
        Chytrością przemóc dalekie pomruki.
        Nieprzyjaciołom zatrąbić na trwogę.

        Mądra decyzja, czy uczynek głupi?
        Książę ze wschodu z cesarzówną żoną,
        Innej dokona chrześcijańskiej sztuki.
        Zerka nie na Rzym, lecz na wschodnia stronę.
        Cyryla znaki legną na ołtarze.
        I język ludu ma w nich swą obronę.

        Powstają księgi, z nimi pieśni w parze.
        Powieść i Słowa, Latopis, Byliny.
        Cud taki w naszej mowie się nie zdarzy.
        Gdzie tajemnica, z jakiej to przyczyny?
        Najeźdźca w czerni, obcą  mową włada.
        Tu pokalania mowy naszej winy!

        Agresja płynie mowy od sąsiada.
        Pół nam ojczyzny zaleje niemczyzna.
        Takie nieszczęście nam z zachodu spada.
        Pięć wieków gnębi językowa blizna.
        Aż się Mikołaj, ten od gęsi zjawi.
        Jemu pierwszeństwo każdy Polak przyzna.

        Boleję nad tym, słowiańszczyznę dławił,
        Ten od zachodu i ci z nową wiarą.
        Nadal nam serce z tej przyczyny krwawi.
        Naszą istotę straciliśmy starą.
        Choć inne naszły nas zalet splendory.
        Za te zalety strata jest ofiarą.

        Nie wiem jak innych, mnie ból do tej pory
        Trapi i duszę żałość gorzka mości.
        Za nową wiarą podążają sfory
        W żelazkach, żądne łupów, majętności.
        W polu waleczny, ziem wiele zagarnie.
        Syn mocen, że aż cesarza ugości.
                                               
        Lud jemu służy posłusznie i karnie.
        Insygnia złote mu włożą ba skronie.
        Ponad był innych władyków mocarny
        I  syn usiądzie po ojcu na tronie.
        Wrogów poskromić zawistnych nie zdolen.
        Niedługo głowę widzimy w koronie.                      

        Swary od wtedy przekleństwem pokoleń.
        Drzewiej i tudzież leją się z ust złością.
        Tu i tam rosną wśród gawiedzi trolle.
        Podstawić goleń bratu jest najprościej,
        A najmarniejszy, gdy włada, to z butą. 
        Zło się na ziemi słowianinów mości.

        I ten piszący dostał tajną trutkę.
        Wokoło ścielą się milczące cisze.
        Milczenie z dala, z bliska jest okrutne.
        I żadne słowo smuty nie opisze.
        Zostawmy wtręty osobiste z boku
        Jakieś niemądre nocne widzi mi się.

        Po dziejach naszych idźmy w przód pół kroku.
        Był taki, który bronił przed zniszczeniem.
        I wiary ojców i ogni o zmrok
        I pieśni gminnej. Ta mu była w cenie.
        Co pozostało? Gdzie jest ta spuścizna?
        Może znajduje się w komórek genie?

        Jedna Kupały noc, a dalej blizna.
        Co za przeszkoda trzymać obyczaje?
        Chociaż pogańskie, przecież to ojczyzna!
        Mnie z tego braku, aż się serce kraje.
        Obcy kapłani skradli nam oblicze.
        Jan z Kochanowa ku obronie staje.

        Kiedyś by ważny klecha zdzielił biczem,
        Dzisiaj za grzech ten też by mnie ukarał,
        Że mi pogaństwa żal. Gaszą ich znicze
        Zakonni fratrzy, niosąc świętą wiarą?
        Wnet zapanuje nad piastowską schedą
        Rzym z Akwizgranem, tworząc zgrana parę.

        Niejedna spłynie na nich stamtąd bieda.
        Był władca dzielny, wrogi się go bały.
        Lecz go dopadła zazdrosna czereda.
        W polu, na dworcu zanadto był śmiały.
        Każe zdradzieckich, okrutnymi mieczy.
        Surmy zwycięstwa jednak nie zagrały.

        Sądem pochopnym swą władzę niweczy.
        Rozwagi zbraknie, więc to tutaj zdradzę: 
        "Żaden myśliciel tego nie zaprzeczy"
        Niemądry władca łatwo straci władzę.
        Czas przyjdzie, takich i dziś spotka kryska.
        Miejcie baczenie, kodeks czytać radzę.

        Na dworcu żale, bo pusta kołyska.
        Brat wygnanego, co się Herman zowie,
        Wielkiej pochwały u mnie nie uzyska.
        Korony brak mu, bo to słaby człowiek.
        O syna prosi świętego Idziego.
         Z modlitwą jadą książęcy posłowie.

        O jego synu nie powiem dobrego
        Wiele. Bo włości na kawałki kraje.
        A syny, wnuki zatracą się w biegu
        Do tronu. I sie zlepić nie udaje,
        Co dziad potargał, chcąc działać rozumnie.
        Małego serca tych niechaj połaję.

         Prawie że legła im spuścizna w trumnie.
         Książęta z sobą biorą się z bary.      
         Z zachodu, wschodu wróg naciera tłumie.
         Tu Tatar pędzi, a tu Mieszek Stary.
         Z północy Litwin lub Prusak napada..
         Lechitów trapią rozliczne pożary.

         Jeden przemądry, z imieniem Konrada.
         W blachach zakutych i krzyżem znaczonych,
         Podstępnych braci, o naturze gada,
         Zaprasza. A ci, niby dla obrony,
         Posiądą włości i sąsiada ziemię.
         Niepomni znaku swojego zakonu.

         Niech ta maksyma stanie tu ode mnie.
        "Miecz Damoklesa zawisł nad Polonią",
         Przez liczne wieki u północy drzemie"
        Wreszcie ze wschodu sąsiedzi przegonią
         I raz na zawsze jest "Ewieges Poland"
        Więc im niech za to wieniec zdobi skronie.

         Bo taka była historyjki wola.
         Ale Polonus, co ma myśli krótkie,
         Widzi w nich tylko nienawistnych trolli.
         A mnie przejmuje ta postawa smutkiem.
         Jest rzeczywistość niezwykłym kosmosem.
         Jeden bez skazy, a drugi wyrzutkiem.

Niech wróci temat, zabrzmi pełnym głosem.
Piaści zmagają się z krzyża potęgą.
Wiatry szczek mieczów nad Polonią niosą,
Bo zaproszony coraz dalej sięga.
I Litwę gnębi i do Rusów mierzy.
Działa podstępnie i działa zza węgła.

Zagarnia ziemie Bałtyku wybrzeży.
Byłby pognębił wiele krain Lachów.
Z zawiścią ku nim swoje zęby szczerzy.
Król się narodził, ten działa bez strachu.
Choć wzrost ma skąpy, jest pełen odwagi.
Koronę Polską buduje z rozmachem.

Fortelem zbywa konkurenta z Pragi.
Innych usuwa los nieszczęsny z drogi.
Choć mu postura nie daje powagi,
To wkracza śmiało na katedry progi.
Złoto gotują na skroń w Awinionie.
Lecz się nie kończy czas dla niego srogi.

Tu i tam musi stawać ku obronie
Włości północnych, wygrywać procesy.
Kłopotów jego nie nadchodzi koniec.
Szarpią granice brandenburskie biesy.
Twardymś jest królem, kiedy ziemię spinasz.
W stolicy tłumisz niemieckie ekscesy

Zgotował władztwo dla wielkiego syna.
Oby nam więcej podobnych nastało.
Coraz się wyżej pnie chłopska kraina.
W historii było mądrych władców mało.
Ten namurował zamczysków i grodów.
Do dzisiaj ślady po królu przetrwały.  

A był kochliwy od samego młodu.
Miał cztery żony, aż dwie w jednej parze.
Od każdej jednak doznawał zawodu.
Nie dały syna, a o synu marzył.
Żony i dziewki dały same córy.
W dalekich krajach to samo się zdarzy.

Niech wytłumaczy filozof mi który,
Nie było wtedy, jako dziś balwierzy?
Czemu go spotkał taki los ponury?
Żal mi Kazika jak najbardziej szczerze.
Może to nie był los ten walną klęską?
Ja w palec Boży w tej materii wierzę.                

Z wrogiem niejednym zwierał się po męsku.
Gdy brakło siły, bywał dyplomatą.
I na tej drodze odnosił zwycięstwa.
Choć musiał godzić się z krain utratą.
Wskrzesił do bytu sławną akademię.
Masz same plusy ode mnie dziś za to.

Coraz się wyżej pnie lechickie plemię.
Miast wznosić z drewna wznosi mury z cegły,
Całą miastami zabuduje ziemię,
Lecz w polowaniu nie bywał zbyt biegły.
Po coś się władco uganiał za łosiem?
Że przed ołtarzem ciało twoje legło?

Po wszech krainie naród modły wznosi.
Popioły sypie z żałości na skronie.
Za ród wymarły ty winy ponosisz.
Drugiego, jak ty, nie było w koronie.
Do dzisiaj nie ma mądrości w rządzeniu.
Ubożsi duchem siadali na tronie.

Na czas daleki myśli nie są w cenie,
U tych najwyższych krążą blisko nosa.
Po takich władcach został zwiędły wieniec,
Gdy nam sąsiedzi wysadzili z posad
Tę, której Kazek, wtedy dał początek.
Za wielu nie dam złamanego grosza.

Opuśćmy zatem ten tragiczny wątek.
Wracajmy przeto do tamtego wieku.
A ten dzisiejsze obłożymy klątwą,
Nie nauczyłeś się wiele człowieku,
Jak los układać dla wszechpowszechności?
Przeto dzisiejszy czas taki kaleki.

Nadszedł czas gorszy, przyprawia o mdłości
Bo król Panonii nie był zbyt udały,
Choć był tam wielki. Mówiąc to najprościej,
Rządy nad Wisłą nie przyniosły chwały.
Giną po wieki nam śląskie dziedziny.
Wielki w Panonii, a u nas był mały.

Skarb pustoszeje z Ludwikowej winy.
Tron dla córeczki fortelem zcyganił,
Podatki znosząc. Z takiej to przyczyny,
Będę po czasy wsze kupczyka ganił.
Transakcja staje się z czasem korzystna.
Na tron zasiada po raz pierwszy pani.

Ta, się okaże, panna nader bystra.
Dla dobra ludu, za panów namową.
Do łoża bierze, co jest oczywista,
Z pogańskiej strony, mężowską połowę.
Chrzczą go wraz z ludem, wodą poświęcona.
Potem prowadzą obu do alkowy..

Jadwisia zacną jest królową, żoną.
Wisiorki sprzeda, by wzmóc uniwerek.
I z mężem dzieli królewską koronę.
Klasztory wspiera i parafii szereg.
Urodzi córę, gorączka ją zmiecie.
Lud za jej duszę modły wznosi szczere.

Pozostał wdowiec, mężczyzna bez dzieci.
Żona namawia, Annę weźmiesz z Cylii.
Podobno brzydkość jej oblicze szpeci.
Wiek męski jednak ta dziewka umili.
Ta nie urodzi jednak królewicza,
I się dynastia do upadku chyli

Zaś do udanych czwartą mu zaliczę.
Wreszcie w kołysce syneczek im kwili.
Aż trzech synalków rozjaśni im życie.
Jagiellonowie rządzą od tej chwili.
Wiele kłopotów ma w rozległej włości.
Dynastię tworzy, ludziska przemili.

Wszystko się łatwo jakoś jemu mości.
Co wtedy żyli, darzyli go chwałą
Historia wiedzie króla ku wielkości.
Z sąsiadem bitew wygrywał nie mało.
Ruś odzyskuje, jak Długosz podaje.
Zawłaszcz ziemię Opolczyka całą.

Książę litewski sam chce rządzić krajem,
Też do korony pała namiętnością.
W zawody o to z Władysławem staje
Przyznać mu tytuł, będzie to najprościej.
Lecz ten z krzyżactwem wchodzi w komitywę.
A wtedy z tyłu Mongoł naszedł włości.

Do sporów wlewa, z Malborka, oliwę
Gad z czarnym krzyżem, świętość za nic mając.
Kolejną obu chce wyrządzić krzywdę.
Koraby z zbożem udaje się zająć,
Obaj kuzyni wici ślą do wojów.
W otwarte karty wnet z krzyżem zagrają.

Polonus, Litwin, Tatar bitny w boju.
A na sztandarach las herbów zakwitnie.
Ze wszelkich krain rycerstwo się roi.
Witold, Jagiełło, Zawisza wybitny.
Wnet naprzeciwko hufce zbrojne staną.
Lecz im Drwęca grodzi pole bitwy.

 Niemądrze na bój polanę wybrano.
Ciągną zastępy z pode Kurzętnika.
Staną naprzeciw pewnie jutro rano.
W racje strategii wojennej nie wnikam.
Autor w tym bawił kilka latek siole.
Władek i Witek pod Grunwald umyka.

Autor opisać bitwy nie jest zdolen.
Henryk zdał z boju pełne sprawozdanie.
Jatka to była i skrwawione pole.
Za grzechy było wielkie ukaranie,
Pychy i zbrodni i krain grabieży.
Nie odpuść grzechów im niebieski Panie

Tu muszę wyznać czytelnikom szczerze.
Zabrakło wodzom ciutek wyobraźni
Hufiec rycerstwa pod Malbork nie bieży.
Nie dokończono sprawiedliwej kaźni.
Błąd owocuje przez wszystkie stulecia.
Trzeba to orzec: Jagiełło się błaźni.

Być może przyjdzie jeszcze wojna trzecia,
Bo tamto było politycznym błędem,
O tej spuściźnie uczą dzisiaj dzieci.
Jak było działać, ja nie wnikał będę.
Za sprawą czterech z Rady Sojuszniczej,
Prusy znikają z historycznym swędem.

Wróćmy do Władka. Husyt się z nim liczy.
A ten do tronu nie udziela zgody.
Prośby husyckie zakończą się niczym.
Rzymski namiestnik podrzuca mu kłody.
Władzę dla syna od szlachty wyłudzi.
Jedno i drugie narobiło szkody.

W Krewie i Grodnie mój szacunek budzi,
Ojcowskich włości związanie z Koroną.
Ma wokół siebie wielu mądrych ludzi.
Jeden, z Włodkowa, ogłosi obronę
Pogańskich ludów praw do tożsamości.
Męże uczone wezmą jego stronę

Król nie miał szczęścia wielkiego w miłości.
Z trzech żon dwie córki spłodził i trzech synów
Na starość chętnie nad wodami gościł.
I to jest śmierci królewskiej przyczyną.
Jakowaś boleść tam władcę dopadnie.
Tam trel słowiczy choroby jest winą.       

Co teraz będzie, królestwo jest na dnie?
Synek ma dziesięć latek na swym barku.
Na opiekunów ciężar rządów spadnie.
Postać w purpurze dostaje w podarku
Rząd i opieką nad chłopcem w koronie..
Biskup nie głupi, ma głowę na karku.

Husyty proszą: stań po naszej stroni,
Skieruj się ku nam, panuj na Hradczanach.
Biskup niecnota, zaszczytu zabroni.
Przyjaciół znajdzie w budapeskich panach
Co teraz będzie, królestwo jest na dnie?
Synek ma dziesięć latek na swym barku.

Widzą nad Turkiem zwycięskiego męża
W synu, na polach Grunwaldu, zwycięscy.
On nie poskąpi polskiego oręża.
Chociaż młodziutki, to jest wielce męski.
Ten jednak z Turkiem zgodę dziesiątletnią
Zawiera, aby nie ponosić klęski.

Sojusznik króla postępuje szpetnie.
Purpurat zdradny, z morza mami wsparciem.
Pokój zawarty król nieszczęsny przetnie.
A sojusznicy byli diabła warci.
Klęskę ponoszą chrześcijańscy woje.
Za słów złamanie radują się czarci.

Za słabość wodza, takie zdanie moje:
Kara na ludy, a to nie jedyne,
Za Rzymu sprawą, ludzkie niepokoje.
Król traci głowę, kto ponosi winę?
Że w stągwi z miodem ją w Stambule noszą?
Ja w wiarołomstwie widzę tu przyczynę.

Do dzisiaj w Warnie ludy łzami roszą
Pomnik po woju. A żyje w legendzie,
I Trubadurzy średniowieczni głoszą:
Uszedłszy z pola, dalej życie pędził.
A syn na statku Santa Marią płynął.
Mieszczę w odkrywców go w czołowym rzędzie.

Żałość w królestwie, gdy król młody zginął.
Pamięć przetrwała na dalekie czasy.
Śmierć jednak jego stała się przyczyną,
Sporego w głowach możnych ambarasu.
Wszak ma młodszego brata z Warny młodzian.
Ten zaś na Litwie zażywał wywczasów

Po swarach panów został jednak odzian,
W królewskie szaty i dano mu żonę.
W domu wawelskim uwił gniazdo bocian.
Gdy z Habsburżanką spłodził liczne grono
Dzieciąt. To chwale dynastii wychodzi.
Historia chłopcom rozdaje korony

Opłaci  zatem się dzieciaki płodzić
W królewskim stadle. Stolce puste blisko.
Historia taką jurność wynagrodzi.
Dom Jagielloński trzy trony uzyska.
Nasz dzielny włodarz wielkie ma zasługi.
Na wielu polach. Nie tylko w kołyskach.

Po Piastowiczu na Wawelu drugi,
Taki zasiada, któremu dam plusy.
Tołtońską swołocz prawie, że wyruga.
Toruński pokój ją do hołdu zmusi
Trzynaście wiedzie lat zwycięską wojnę.
Z macierzą łączy prawie całe Prusy.

Na wschodzie ziemie Rusi niespokojne.
Kły ostre szczerzą Tatary i Turki.
Daleki Kijów niszczą hordy zbrojne.
I z Moskwy Iwan wyciąga pazurki.
Chanom krwi spuści w polach pod Horynią.
Najazdów odtąd nie będzie powtórki.

A za krytykę niech na stosie spłonę.
Był z niego niezłym w polityce graczem.
Z krewnym Habsburskie sojusze pokona.
Mieczem zakonnych napastników znaczy.
Wreszcie u tronu przed nim głowę wiesi
Z Królewca komtur, natury sobaczej.

Akt ów mądrzejszych wcale nie ucieszy
Nawet się zmartwił u stóp króla błazen.
Król nierozwagą polityczna zgrzeszył.
Wielu z trefnisiem martwiło się razem.
Do dzisiaj jemy owoc tej decyzji.
Nie wytykajmy mu jednak tej skazy

Niezagojone jeszcze błędów blizny.
Za co innego mu wyrazy złożyć
Wdzięczności. Bo gest taki dla ojczyzny
Podjął, na pewno pod natchnieniem bożym.
Vivente rege koronuje syna.
Pod jego rządy fundament położy

Sztuką się wsławił, na szczyty się wspina.
Wawel, katedra, i grobów kaplica,
O jego dziełach wszem niech przypomina.
Do dzisiaj dzieło to wszystkich zachwyca.
By ludzi wiara nie dzieliła boska,
Poparcia szuka u Piotra dziedzica.

Dali za żonę mu księżniczkę włoską.
Ta wpiera króla, majątki pomnaża.
O Śląsk i Prusy walczy z wielką troską.
Z Turczynem stoi pokoju na straży.
Z szlachtą uparcie gra o tron dla syna.
Lecz przez Barbarę syna sobie zraża.

Taka jest oto wyjazdu przyczyna,
Dzielnej królowej, do swych włoskich włości.
Nie ma dziedzica, czyja to jest wina?
Odtąd się zacznie upadek wielkości,
Kraju, co świecił swą potęgą dotąd.
Losie przeklęty, mówiąc to najprościej

Rzeczpospolita stała się sierotą.
Pośród Francuzów szukać nam dziedzica.
I znaleziono. Nie ma już kłopotu.
Przysięgi składa. Urodą zachwyca.
Lecz tron Walezów pachnie mu z daleka.
Zdrada się czai za króla przyłbicą.

Moja oracja byłaby kaleka,
Gdybym pominął, co zachwyty budzi.
Jagiellonowa spuścizna urzeka.
Wielkich wydała ta epoka ludzi.
Dwóch Mikołajów, Jana oraz Frycza.
Zamków budową też wiek ten się trudził.

Niech sławne dzieła w tym miejscu wyliczę.
Królowa Bona przywozi styl włoski.
Wawel, Kaplica i zamek w Wiśniczu.
Miasto buduje wielki Jan Zamojski.
Z pod lipy strofy poetyckie płyną
Jana. "Odprawę.." składa pełen troski.

Inny Polonus w tych czasach zasłynął.
Kalwina dzieło nad Wisłą, u Brytów
Szerzy. A wielką jego było winą,
Że myśli jego były znakomite.
Biblię tłumaczy. I był demokratą.
Skromnością grzeszy, choć postać wybitna.

Walezy czmychnął. Czy wielka to strata?
Habsburg na króla. Brać szlachecka: wara!!
Do senatorów. Zadano im mata.
Królem kobieta, może trochę stara,
Dano jej męża. Z Siedmiogrodu księcia.
Konkurent z Wiednia spoczął wnet na marach

Dzielny król żonę w rządzeniu wyręcza
Gdańsk, bo zadziera, wnet zgina kolana.
Dla buntowników będzie strata większa,
Gdy nie uznają w królu swego pana,
Bo im dochody handlowe odetnie.
Kara w dukatach została zadana.

Car Iwan z Moskwy wnet podziałał szpetnie.
Inflandzką ziemię opanuje zbrojnie
Na sto lat jednak pokojem odetchnie,
Litwa z Koroną. Car otrzymał hojne
Lanie trzykrotnie. Pod ciosem się zgina.
Zdobycze kończą tę zwycięską wojnę.

Zasługa w polu króla nie jedyna.
Drugą buduje arkę wiedzy w Wilnie
Powstają szkoły za jego przyczyną.
Niech się szlachecka młodzież uczy pilnie.
Pomaga w dziełach tych hetman z Zamościa.
O tolerancję król walczy usilnie.

Kłopotliwego na karku miał gościa,
Nasz Siedmiogrodczyk. Chce mu życie skrócić.
Samuel pełen zła i nieprawości.
Przeciwko niemu zdrada się obróci.
Pierwej pomocy w wyborze udziela,
A głowę daje, co się z prawem kłóci

Także i we mnie nie ma przyjaciela
Zbój i hulaka, banita, zagończyk.
Hetman z Zamościa i podobnych wielu,
Z honorem żywot i z wielkością kończy.
Smutą przejmują ten arystokrata,
Który spiskami przeciw władzy mąci?

Na wszystkich takich stryczek, topór kata
Przerwijmy trochę te reminiscencje,
Bo wątku może zagrozić utrata.
Co można jeszcze rzec o królu więcej?
W królewskich nogach niemoc się przyczai
Resztę żywota królewskiego w męce.

Prowadźmy powieść historyczna dalej.
Znowu sieroco na wawelskim tronie.
Dzisiaj elekcji królów nikt nie chwali.
Coraz to obcy w ojczystej koronie.
Dwóch o tron wadzi się bliskich sąsiadów.
Który był lepszy? Żadnego nie bronię

Na Jagiellonów los krewnego pada.
Miecze szczekają szlachty pod Byczyną.
Cios Habsburgowi hetman polny zada,
Władztwo zgmatwane Zygmunta popłynie,
Na tron w Sztokholmie Waza liczy cicho.
O długie wojen lata go obwinię.

Jego starania zakończą się licho
Syn się gotował na moskiewski stolec.
Ojciec się uniósł jezuicką pychą.
Sam usadowić na Kremlu się woli.
Za okupantów biorą się bojarzy.
Kiedy żołdactwo zanadto swawoli.

Z królewską wolą modły idą w parze
Na dworze polskim rządzą Jezuici.
Za jego władztwa wielki czyn się zdarzy,
Na horyzoncie jawią się unici.
Nie pochwalajmy świątyń trójpodziału.
Miast zgody wyszły z tego większe nici.

Rządy nad Dnieprem wielce nie udałe.
Kozak unosi zaporoską głowę.
Stambułu groźby zawisły niemałe,
Żarem zapłoną krańce południowe.
Hetmany giną, poddają się grody.
Gdy Rzymu wiele, rządy nie są zdrowe.

Nietolerancji znajdą się powody.
Na innowierców wznosi się bicz boży.
Już się gotują wojen przyszłych szkody.
Prywata możnych Królestwu zagrozi.
Z trybuny sejmu gromi kaznodzieja,
Bunty, tumulty coraz to się mnożą.

Z północy, wschodu groźne wiatry wieją.
Zwycięskie bitwy w polu i na wodzie,
Pożądanego nie przynoszą celu.
Nie są udane zamiary na wschodzie,
Obaj Dymitrzy, Zygmunt ni Władysław,
Żaden carskiego tronu nie jest godzien.

Spalił się zamek w stolicy nad Wisłą.
Decyzja pada: Stolicą Warszawa.
Może to jeden celny gest umysłu,
Godzien pamięci i powód do sławy?
Pewni orzekli, Szwed na Polskim tronie?
O przyszłość Polski pełni są obawy.

O! Wieku owy, nowy król w koronie
Syn ulubiony ojca i narodu.
Władysławowicz, najprzedniejszy w gronie
Mężów szlachetnych. Ukształcon za młodu
W naukach wielu, muzykach, paletach.
Na wielkość wybić się nie miał przeszkody.

Drogę zagradza mu historia szpetna.
Z północy cisza, Szwed spokojny siedzi.
Na wschodzie burze wojny wieloletniej.
Z czernią kozacką hetmani się biedzą,
Moskal w północnym prze na Polski krańcu.
Jeszcze Tatary czyhają za miedza.

Po smucie wielkiej do wspólnego tańca
Historii proszą ruscy bojarzyni.
Po doświadczeniach carów samozwańców.
Ojciec przeszkody synowi uczyni.
Się nie udało dwóch narodów bratnich
Pod jednym berłem przez historie płynąć

O, wieku owy, pełen wojen matni!
Ognie u wschodu, krew na Ukrainie,
Nie były tamte nieszczęścia ostatnie.
Wazowskim królom przypisujmy winę,
Po tron Sztokholmu i groby w Uppsali
Ojciec i bracia chcieliby popłynąć.

Taką decyzją trzej się popisali.
Sąsiad z północy najazdem zasłynie,
Niby królowie, a w decyzjach mali.
Dla ich prywaty Rzplita prawie zginie.
Zdrada magnacka i potop się szerzy,
Wielkość ojczyzny na zawsze przeminie.

W Uppsali dzwony zawisły na wierzy,
Rabunek w pełni. Najprzedniejsze dzieła
Płyną za morze ze Szwedów grabieży.
W bibliotekach i obcych muzeach
Do dzisiaj świecą nasze dzieła sztuki.
Szwed pozostawił w kraju wielki nieład.

Czy kto wyciągnie z nieszczęścia nauki?
Rządzą potęgą ludzie krótkowzroczni.
Czas przyjdzie za wiek, rozdziobią nas kruki.
A Hohenzollern w zabiegach nie spocznie,
Dopina swego, hołd ostatni składa,
A skutków tego nie widać naocznie.

Bezrozum królów zrodzi nam sąsiada,
Co nam w historii mrokiem się zapisze.
Żył kiedyś Konrad. Sprowadził nam gada.
Niemądry zamysł tkwi kolcem do dzisiaj.
Przed lat niewielu czterej postanowią, 
 Nie ma Prusactwa w Europejskim spisie.

Jest krótkowzroczność w polityków głowie,
Wielu, z przed wieków, i tych już nam bliskich,
Bo kiedy włada źle uczony człowiek,
To na nieszczęścia powystawia wszystkich.
Tym z krwią błękitną i szlacheckim synom
Zabrakło w sądach wyobraźni bystrej. 

Jaka jest, zatem polskich klęsk przyczyna?
Przez wieki całe szkolą się miernoty?
Mówią, że to jest tych w sukienkach winą,
W konwentach młodzi nie wpoili cnoty
I wiedzy, jeno rąk składania w geście,
Do nauk modnych nie mając ochoty.

A jednak w czasach tych w niejednym mieście,
Korony Litwy, szkoły wznoszą bracia
Przeciwni wojnom, uczą nowocześnie.
Po mieczu z drewna u pasa poznacie.
Głoszą równanie w znoju wszystkich ludzi.
Znoszą pańszczyznę, niech się chłop bogaci.

W poselskich głowach niepokój się budzi.
Na naszej ziemi iskra wiedzy rośnie.
Nad myślą wredną sejm wnet się potrudzi.
Wypędzić braci! Chociaż to brzmi znośnie,
Że Torqamedy nie zlecono zbrodni
I heretyków palono na stosie.

Niech znów zaświeci historii pochodnia,
Z dodaną taką to reminiscencją.
Historia wciska w życie mi się, co dnia.
W opisie dziejów życia jest esencją.
Jaka połowa wieku wtórna będzie?
Wielce upadła ojczyzny potencja.

Pisać wypadnie tragiczne orędzie,
Jak się zajęły bojów szczękiem krańce.
Gdzie zerkniesz pełno napastników wszędzie.
Szwed Kozak, Turek Moskal i Pohańce.
Czas króla Jana pełen wojen biedy.
U wszystkich granic trwają wojny tańce.                  

Gdy Jasna Góra troska się przez Szweda
U Częstochowskiej król pisze orędzie.
Po lwowskich ślubach uchodzi czereda.
Chłop, choć bez ziemi, dzielnie walczy wszędzie.
Pan słów dotrzyma?. Biedna polska wioska.
Słów nie dotrzymał. Potrwa chłopska nędza

Horror wikingów unaocznił troskę.
Król Jan proroctwo przewidywał węże:
Trzy orły, trizyb: zamiary ich proste.
Koronę złamać, póki się nie pręży.
Zmowa zdradziecka, sposób bardzo stary.
Zamysł po wieku -tak było- zwyciężył.

Niech tu wyliczę wojenne pożary:
Kircholm, Cecora, Beresteczko, Kłuszyn,
Polonka, Cudnów, Chocim, innych parę.
Zwycięstwo Wiednia najbardziej poruszy.
Klęsk był wiele, marniał kraj zniszczony.
Pozostał smętek i niepokój duszy.

A u sąsiadów rosły w górę trony
Nauki liche u szlacheckiej braci.
Będzie tak dłużej, rozdziobią nas wrony.
Pokojem, wiedzą kraje się bogacą!
Kto tu zawinił, dając wiedzę lichą
Ci, co tak chętnie biorą tynf na tacę?

Wygnano światłych, nie obrosłych w pychę.
Zostali tylko, ci od słusznej linii.
Wojuj i pilnuj, by mieć pełną michę.
Za braki wiedzy tych należy winić?
A dokąd słońce w swej wędrówce zmierza?
Niuton i Pascal Galileusz słynie.

Jeszcze Jan Trzeci dobrymi żołnierzy
Włada w obronie chrześcijaństwa szańca.
A ja tu wyznam czytelnikom szczerze
Mógł trochę później pokonać Pohańca.
Niechby zaborcę przyszłego potargał
Wpierw z nim doznawać wojennego tańca.

Nagana jeszcze wisi mi na wargach
Na bezhołowie, zapasy książątek.
Ginie ojczyzna, Nikt nie trzyma w karbach
Szlachty. Korybut dla kraju jest trądem.
Ku Kamieńcowi prą groźne Osmany.
Od Kresów wieje znów tatarskim swądem.

 Ten, co pod Wiedniem zadał krwawe ran
 Pierwej połamie w Chocimiu Turczyna
 Za to zwycięstwo królem jest wybrany.
 Pod swoim berłem szlachecki stan spina.
 Mądrą strategię pod Podhajcem zdobył.
 I stąd sukcesów wojennych przyczyna.

 Nasz wielki władca wiedzą wielu pobił.
 Był dyplomatą, kłód ma wiele u nóg.
 Psują panowie mości na sposoby
 Wiele. Nieszczęścia przekroczony próg
 Ciemnotą grzeszą ci lepszego sortu.
 Od tej watahy odwrócił się Bóg.

 Nie przycumował do lepszego portu
 Swojej miłości, którą dzielnie bronił.
 Przychodzą czasy, sycić chcą się tortem
 Czujni smakosze, ci w czarnej koronie.
 Trójsojusz władców, a żołdak popasa.
 Jest kraj bezbronny, a rządzą postronni

 Szwedy grasują, po Europie hasa.
 Karol niemyty, w kapocie pół roku.
 Sypia, wybiera nam na króla Sasa.
 W Litwie, Koronie czas wielkiego mroku.
 Panowie boje z sobą toczą cięte.
 Piotr pod Połtawą pokonuje smoka.

 Jadaj mopanku niech ci brzucho pęknie.
 A obcy żołdak gania w te i we w te.
 Ten dobry, kto da subsydija większe.
 Tak nie bywało wiele wieków przed tym.
 Hohenzollerny, Wielka Katarzyna
 Magnatom dają i król bierze szpetnie.

 Pewien poeta szukał, gdzie przyczyna.
 Było po latach, już po kataklizmie.
 I znalazł: Rzymie to jest twoja wina.
 I papieżowi tę obelgę ciśnie.
 Jest jakaś prawda w okrutnym osądzie.
 Także w mej głowie taka rodzi myśl się.

 W takim kształcili jezuici błędzie
 Synów szlacheckich w jedynych konwentach.
 A wiedza leży w różnorodnej księdze.
 Augustyn rzecze, że w foliałach świętych,
 Metaforyczna zawarta nauka.
 Unikać trzeba niewiedzy przekrętów.

Wygnano arian. Znaleźć wielka sztuka
Nowy horyzont. Niderlandom dali.
Tam Oświecenie do umysłów puka.
Bez Braci Polski staliśmy się mali.
Ćma na umysłach. I sto lat ciemnoty.
Wystarczy byśmy wśród szabel skonali.

Późno się wzięli ludzie pełni cnoty
Podnieść kaganiec z rąk uzurpatorów.
I królom światłym nie brakło ochoty,
Ze Stanisławów światło idzie dworów.
Choć ich korony zza miedzy talary,
W umysłach nie brak im wiedzy splendoru. 

Książąt, magnatów mamy co niemiara.
Od wieków karmią się na chłopskim pocie.
Przez karmazynów w wojennych pożarach
Padł na łopatki mocarz i głupocie
Paców, Potockich, Branickich, Sapiehów.
Nieliczni tylko posłużyli cnocie.

Nie czas wyliczać wszystkich tamtych grzechów.
Przydajmy miejsca więcej światłym mężom.
Była Familia, jej dodatnią cechą:
Może ustroju niemoc przezwycięży.
Pomoc udzieli sama Katarzyna?
Szlachecka ciemność muskuły napręża.

Za tej pomocą Staś na tron się wspina.
Uprzednio mając córę z kochanicą.
Po roku jednak ginie im dziecina.
Po latach miłość uchyla przyłbicę.
Orły trzy czarne rozszarpią ojczyznę.
Praca szlachetnych przemieniona w nice.

Wiekowe rany zostawiły blizny.
A było mężów rozumnych nie mało.
Odrodzić mogła się, każdy to przyzna.
Szkoła Rycerska, szkół wiele powstało,
Komisja działa, czwartkowe obiady.
Sejm ku poprawie ustroju podziałał.

Byli i tacy, co dobyli szpady.
Konfederaci barscy patrioci?
Króla światłego posądzą o zdradę.
Przeciw wolności wyznań bój się toczy.
A przed dwu wiekiem wyznań jest swoboda.
Sąsiad dał za to cios nam między oczy.

Są patrioci, odsuwają kłodę.
Jest konstytucja, wiwat wszystkie stany.
Niechaj nam żyje rząd mądry i godny.
Najeźdźca staje u ojczystej bramy.
W obronie staje Kiliński, Kościuszko.
Lecz nie zdołano wrogom stawić tamy. 

Gdy duch mój bada te historie duszne,
To mi gdzieś w głębi kapią łzy goryczy.
Przez wieki całe stan szlachecki gnuśniał.
Tylko o groby czołem bić i krzyczeć.
Tym od ksiąg świętych, od duszy kształcenia,
Ich własne grzechy należy policzyć.

Gdzie ich ojczyzna, czy to nasza ziemia?
Z karmazynami wspólnie rząd sprawiali.
Po ich naukach zgnuśniało to plemię,
Mieli być wielcy, a stali się mali.
Koronę królów Prusak topi w piecu.
Najwięcej grobów w syberyjskiej dali.

Miał zniknąć kraj ten na całe stulecia.
Mogli ocalić go chłopscy pariasi.
Gdyby uznano ich za polski dzieci.
Panowie szlachta bunty krwawe gasi,
Od obcych ulga przyjdzie poniżanym.
Chłop się narodem stanie po niewczasie.

Karał kłonicą okrucieństwo panów,
Chłopski niewolnik, dopiero dziś godny.
Dziś potępiani, do równego stanu
Podnieśli tamtych, co byli wyrodni.
Dziś stanom równi, co są od pańszczyzny.
Przyszła zaraza z huraganów wschodnich.

W przestrzeni, która więzi kramy żyzne,
A naprzeciwko Panienki mieszkanie,
Wróciwszy zza mórz, przyrzeczenie wyzna.
Pod Racławice dla ojczyzny stanie
Ratunku wespół z kosą z kuźni wsiowych.
Od krwawej łaźni ratuj wrogów Panie!

I w mieściech zdrajcom lud łaźnię zgotował.
Na drzewcach wiszą książęta, biskupi.
Wnet zapanuje targowiczan zmowa,
Ze stron ościennych wieje odór trupi.
Znów się zmawiają trzy czarne ptaszyska.
Dama z północy kochanka przekupi.                  

Walecznym w spadku kostury i miska
Nie ma odwrotu, z ojczyzną się żegna
W takt poloneza, który łzy wyciska,
Zacny Kleofas i nadzieja biedna.
Dla pokonanych, w południowej stronie,
Błyśnie, że stanie się znów niepodległa.

W burzliwym tyglu postać się wyłoni,
Z małej wysepki, a spryt go wyniesie.
Burbon upada, ten siądzie na tronie.
W nim jest nadzieja, że radować chce się.
Włoskim legionom będzie jego rozkaz,
Ważył. I w naszym, jego interesie.

Niezbyt udana jest przygoda włoska.
Francuz korzysta z polskiej waleczności,
Bo za nią kroczy o ojczyznę troska.
W marszu im pieśni mazowiecka gości.
Walczą zwycięsko i klęski doznają.
Wodza Francuzów smakują podłości.

Ten ich posyła do zamorskich krajów.
Do San Domingo na wyspę Haiti.
Może się z buntem Czarnych uporają?
Naganę daję za postępek brzydki,
Temu, co zawiódł żołnierza nadzieję.
Tego, co z wszystkich był najbardziej bitny.

Tam się krew polska i murzyńska leje.
Po walkach Polak z Murzynką się brata.
Dziwne doprawdy wygnańców koleje.
Że im kordelas czarne żony swata.
Nadal w tej dali są słowiańskie ślady.
I będą pewnie tam do końca świata.

Ten, co w Egipcie odbierał parady
Skalistych zwalisk, chwały Faraonów,
Miał z żandarmami Europy poradzić
Sobie i zawieść pod cesarskie trony
Salut zwycięski, odrodzenia znamię.
By nakładano znów polskie korony.          

Tam, gdzie przeszkody Somosierry kamień,
Pochód zagradza skalista węzina,
Szwoleżerowie pędzą ramię w ramię.
Szwadron, jak burza na szczyty się wspina.
Pokonać wolnych to nie są zaszczyty,
Łaski cesarza może być przyczyną.

Różne bywają, by cel zyskać, chwyty.
I poprzez łoże służyć dobrej sprawie.
Dobrze to wiedzą, co cwańsza kobiety.
Z panią Walewską cesarza się zabawi.
Ważniejsze, aniżeli cnota, cele.
Ten się okazał argument kulawy.

Bitwy się toczą, pól usianych wiele.
Księstwo ma wodza, to bratanek króla.
Przy wodzu Francji jasny nam się ścieli
Krajobraz. Mija przeszłości ponura.
Austerlitz, Jena, Wagram, Ulm, Iława.
Na wrogach cierpnie z przerażenia skóra.

Tam się rozstrzyga wolnej Polski sprawa.
Zwycięska bitwa pod wsią Borodino
Na carski koniec nadzieją napawa.
W tych bojach dwoje Józefów zasłynie..
Droga na Moskwę została otwarta.
Sens, jaki boju? Ocenę pominę.

Moskwa upada, lecz przegrana karta
Naszej nadziei, wyprawy ostatniej.
Czy to przegrana jest kolejna partia?
Na polach bitew, w kompaniji bratniej,
Gry, co zaczęta jest na włoskiej ziemi?
Czy da się wybrnąć z historycznej matni?

Wyprawa w klęskę chybko się zamieni.
Nienaruszona pokruszy się skała.
Coraz się więcej niepokoju pleni.
Co szpony, wola uparta, zdeptała 
Ptaszyskom trojgu w czarnych kostiumach
Nadal u wojny boga trwa nie mała.

 Nad złotym orłem o zemście już duma.
Trzech pokonanych, zbierając zagony.
Napoleona w Lipsku pęknie struna.
Sarmacką ziemię znów rozdziobią wrony.
Bo dzielny książę utonie w Elsterze,
Panować będą nadal nam trzy trony.

 Musze tu wyznać, bez ogródek, szczerze,
Ów Korsykanin, groźny wojny bożek,
Był najdzielniejszy w historii żołnierzem.
Musiał uklęknąć przed losem w pokorze.
Wschodnia przechadzka będzie gorzkim błędem.
Sukces wielkiemu myśli splątać może.

Los niełaskawy, nadzieja uwiędnie.
Z mocarstwa kiedyś, w wiedeńskich pałacach
Zadrwi historia w nastroju odświętnym.
Namiastka państwa w kawałkach powraca.
Jednemu dadzą króla z ruskiej rasy.
Żołnierskiej braci czeka ciężka praca.

Pod cara ręką nie nastały czasy
Najgorsze. Rosną szkół liczne przybytki.
Uniwersytet jest w stolicy własny.
Oraz przemysłu idzie rozwój szybki.
Namiestnik książę tworzy wojsko strojne.
Brak jednak swobód pełnych przede wszystkim.

Petersburgowi cichą wyda wojnę
Kongresu dzieło w nadwiślańskiej ziemi.
Coraz się czasy jawią niespokojne.
Carska się przemoc w społeczeństwie pleni.
Nowosilcowa ostra spada kara.
Są Filomaci okrutnie więzieni.

Carskich grzeszności przebrała się miara.
Do buntu stanie zastęp podchorążych.
To dla ojczyzny kolejna ofiara.
Wnet całe wojsko za nimi podąży.
Przyjdą wygrane: Olszynka i Wawer.
Coś ważniejszego nad bojem zaciąży.

Nie rozwiązano chłopskiej ziemi sprawę..
Do walki staną same Kordiany.
Przyjdzie im spożyć znów nieszczęsną strawę.
Nie będą walczyć za ich dwory chamy.
Boleję nad ich pańszczyzny mitręgą.
Nie postawiono nad wyzyskiem tamy.

Południem włada habsburska potęga.
Królewskie gniazdo w królewskiej stolicy
Dumne na skale zniszczenie dosięga.
Siedzibą stanie się żołnierskiej dziczy.
Wyrwana ziemia martwotą zaświeci.
A rachmistrz żaden szkody nie wyliczy.

Obudzi kraj się po dziesięcioleciach.
Paryż, gdy stał się niepodległych mekką,
Osierocone z pól bitewnych dzieci
Tuli. Nie szczędzi ni chleba ni mleka.
Z ducha powstaną Konrady, Kordiany.
Myśl niepodległa na wcielenie czeka.                      

Dotkliwie bolą niewolnicze rany.
Podniosą się na Austriaka pięści.
Improwizacji nie pochwalam plany.
Pewnie bój znowu nie będzie zwycięski.
Rząd Narodowy pisze Manifesty,
Chłopskiej nie zdołał przełamać niechęci.

Rewolucyjne nie działają gesty.
Wielowiekowa niedola znać daje
Czy ci cesarzu takich działań nie wstyd?
Rabacja chłopska pohula po kraju!
Płoną folwarki, a z siekierą Szela
Zemstą klasową z braćmi się upaja.

Czy znajdzie w chłopie szlachcic przyjaciela?
Z zachodu znowu wieją buntu wiatry.
Iskry wolności płyną z pod Wawela
Po latach dwoje. Ucieszą się Tatry.
Zyski z rewolty niosą wyzwolenie.
Chłop się uwolni z pańszczyźnianej matni.

Pięść podniesiona, dobre to nasienie?
Z Wiednia ucieka przebiegły Metternich.
Mądre działania u mnie w wielkiej cenie,
By się uwolnić od bolesnych cierni.
Klimat rozluźni twardy kark Madziarów
A za Tatrami lud zostanie wierny,

Witosa słowa. Luźne więzy darem,
Gdy za kordonem twarda carska stopa.
Tam się zmagają z nienawistnym carem,
Tu ma poparcie cesarstwo u chłopa,
A premierem był hrabia Badeni.
Tutaj jest bliżej troszeczkę Europa.

Tu się na scenie polskie słowo mieni.
A mistrz Matejko pędzlem farby kładzie.
Polak go każdy za mistrzostwo ceni.
Niech świat się dowie o boju w Grunwaldzie.
Polski zostało najwięcej w Krakowie.
Kto stąd wyruszy, ten najdalej zajdzie.

Jakże ułomny bywa często człowiek,
Jako ten, co te w linijki układa
Słowa w chropawej, jakże pięknej mowie,
I przy nadziei jest, że drugi Adam
Wyrośnie z niego, gdy dotrwa do stu lat.
Ujrzy jak cały świat do stóp mu pada.  

Póki co dalej w historii pohulam.
Myślą zachodzę w zachodnią stanicę.
Jest podzielona na niedźwiedziu skóra.
Tym, co ją dzielił, zaborcą, się brzydzę.
On, wyhodowan na słowiańskim ciele,
A w politycznej grywa pierwszej lidze.

W Wiedniu zmawiają się trzej przyjaciele.
Na sto lat przetrwa ich mroczna spuścizna.
Żołnierskie trudy przyniosą niewiele.
Utkwiła w duszy mi na zawsze blizna.
Tu los opiszę zachodniego krańca.
Fryderyk temu ciut wolności przyzna.

Pamięć sprawiło to dzieło powstańca?
Poznań opiera się Berlinu dzielnie,
A mość cesarska mściwego pohańca
W samej stolicy upokorzy celnie.
Powstaje księstwo, gdzie jest rdzeń polskości.
Pismo i mowa z niemieckim podzielnie.

Los dalszy ziemi opiszę najprościej.
Toczą się boje na przeciwne mowy.
Władza nie kryje, co ją mocno złości.
Chciałaby wygnać polskość z polskiej głowy.
Okazję znajdzie z klęską listopada.
Księstwo istnieje do wieku połowy.

Całą Europą Wiosna Ludów włada.
Głowę podniesie prosty lud i w Prusiech
Więzienna brama w Moabicie pada.
Nie są ostatni w bojach polonusi.
Wódz Mierosławski oraz kosynierzy
Tu i tam bronić Prusaków przymuszą.

Znowu nam przyjdzie odmawiać pacierze.
Pisana była śmierć poznańskim kosom.
Sejm, tytuł księstwa, frankfurcki zabierze.
A lat dziesiątki pięści nie podniosą,
Jeno w uporze wszystkie będą stany
Trwać, by doczekać się odmiany losu.

Nie udzielajmy za to im nagany.
W pracy i wiedzy osiągną sukcesy.
Hipolit z tego najbardziej jest znany.
Polską próbują kąsać pruskie biesy
Mowę. Próbują Polaków w Germany
Zamienić. Polskie z duszy wygnać pieśni. 

Polak Niemcowi nie będzie poddany.
Chłopski się upór u Drzymały zjawi.
Gdy go spotkają pruskich władz szykany,
Cygański powóz miast domu postawi.
I dzieci staną w obronie pacierza.
Nie zmoże pruska buta szkolnej ławy.

W inny się sposób germańskość rozszerza.
Szlachecką ziemię pruski rząd wykupi.
W ręce bauerów tę ziemie powierza.
Dobre nie będą przyszłe tego skutki.
Są tu i ówdzie luterskie cmentarze.
By je zapomnieć czas jeszcze za krótki.

Ziemia mi w sercu żałości wymaże
Po tej troistej wiekowej niewoli.
Nieszczęścia zwykle z sobą idą w parze.
Kto zna historię, tego będzie boleć,
Grabarza zemsta polistopadowa.
Dwóch zapanuje nad polskością trolli.

Groźna się staje obu polska mowa.
Nagle się boi jej satrapa wschodni.
Na emigrację poetów połowa
Podąży, aby rozpalić pochodnię
Słowa, co świecić będzie blaskiem wiecznym.
Dokument klęski i Syberii zbrodni.

Od gnębień carskich nie było ucieczki.
Paskiewiczowska noc od wschodu wstanie.
Historia ślepa włączy biegi wsteczne.
Kogo należy za nieszczęścia ganić?
Że cytadela, dziesiąty pawilon?
Zamiast Królestwa gubernia powstanie?

W mundurach carskich na lata zasilą
Tych, co wygrali bój pod Ostrołęką,
Oddziały z orłem, zwycięzcy z przed chwili.
Żołnierskie po nich zostały piosenki,
Harcerski uszy bawią przy ognisku.
I oczy pieszczą ich mundurów wdzięki.

Co jeszcze? Niechaj będzie to już wszystko,
Co mogę wyrzec o tych latach smuty
Niech pozostanie okres ten pod kreską.
Carską przemocą kraj został zatruty.
Przeciw ciemiężcom rozwija się opór,
Bo coraz więcej swądu carskiej buty.

Rząd Narodowy przygotuje topór
Powstania, który moskiewski ma złamać
Nawał. Przymusi branka do galopu.
W styczniu powstania rozpocznie się dramat.
Z Carskiego Sioła złe rozkazy płyną.
Jako przed laty przyczyna ta sama? 

Czy Dawid zdoła pokonać olbrzyma?
Gdy Aleksandra przychylne oblicze,
Biała się strona pertraktacji ima.
Na tę metodę czerwoni nie liczą.
Z grona ich tworzy się Rząd Narodowy.
Brak wspólnej zgody nie jest tajemnicą.

Powstańcy dzielą się na dwie połowy.
Czerwoni chłopom obiecują ziemię.
Białym się pomysł wydaje niezdrowy.
Za tą przyczyną walka nie obejmie
Wiejskiego ludu, bo mu wszystko jedno,
Kto od stuleci gnębi wiejskie plemię?

Za to uchwyci cara umysł wredny,
Okazję, z którą spóźnią się przywódcy.
Chłop dostał ziemie i komornik biedny.
Koniec powstania. Zgaśnie walka wkrótce,
Kiedy za braknie dyktatu Traugutta?
Za bunt się zemści carat przeokrutnie.

Na lat dziesiątki zapanuje smuta.
Już pozostanie na wiek tamta blizna.
Ucierpi srodze od carskiego knuta
Sponiewierana do szczętu ojczyzna.
Więzienne hojnie zaludniają cele
Powstańcy. Po nich pamięci spuścizna.

Setki zawisną w murach cytadeli.
Tysiące traci wolność i dobytki.
Zemsta odbije się i na kościele.
Ku tajgom Azji popędzą kibitki.
Zakazem mowy Polak poniżony.
Zapomni o niej w sposób nader szybki?

Rozdziobią kruki, rozdziobią cię wrony.
Gdy nie pobierze z historii nauki,
Polak ten z prawej oraz lewej strony.
Nie opanował politycznej sztuki
Jako sąsiedzi, którzy rośli w siłę.
Trzy czarne orły, lepiej czarne kruki.

Ścieżki historii bywają zawiłe.
Która z stron obu przewiny ponosi?
W jednej i drugiej złe decyzje tkwiły.
Niepodległością już się cieszą Włosi,
Nad Wisłą tworzą nam Kraj Prywiślański.
Było Królestwo! Carstwo się panoszy!

Ucisk się szerzy, prawie że pogański.
Wieszatiel stara się zgnębić polszczyznę.
Już nie ustąpi ślad metody drańskiej.
Nadal nosimy tamtej klęski bliznę.
Do pracy wezwą mądrzy polonusi.
Tylko się pracą da wskrzesić ojczyznę.

Rękaw zakasać społeczeństwo musi.
Fabryk powstaje wiele w Łodzi, Zgierzu.
Rynek cesarstwa rozległością kusi.
I na rolnictwo postęp się rozszerza.
Rozwija przemysł także się w Warszawie.
Praca od walki lepsza, powiem szczerze.  

Pisarze wielcy nasze dzieje sławią.
Dawnej historii niech cieszą wspomnienia.
I cieszy śmiałek, co cara pozbawia
Życia w karecie, gdy ten nie docenia
Podziemnych nurtów, rewolucji burzy.
Rękę podniesie nowe pokolenie.

Nowa się klasa z niebytu wynurzy.
Chłop i robotnik do dzieła się bierze
Inne im myśli do walki posłużą.
To polityczni przyszłości żołnierze.
To socjalizmu mądrzy prekursorzy.
Początek dają walki nowej erze

W Paryżu nowa partia się utworzy.
Chłopi w Rzeszowie podobnie pomyślą.
Niech się zaborca jeden, drugi trwoży
Historii nowy rozdział Polsce skryślą.
Na dziejów scenę wchodzą prości ludzie.
Czas przyjdzie, zabór niby bańka pryśnie.

Nie będzie łatwo, nie ma się co łudzić.
W carstwie w więzieniach cierpią socjały.
Nahajka carska woli nie ostudzi..
Okrzeja zgina dla pośmiertnej chwały.
Najwięcej wnosi Piłsudski do dzieła.
Jemu podziemne czyny się udały.

Czas przyszedł, cały kraj niemal objęła
Strajkowa fala. Są ranni, zabici.
Robocza klasa do walki się wzięła.
Ta się odważy za gardło pochwycić
Ucisk narodów i samodzierżawie.
Car się z żądaniem narodu nie liczy.

Strajki są w łodzi, strajki są w Warszawie.
W Tuwima „Kwiatach Polskich” tego ślady.
Z buntem Kozactwo ostro się rozprawia.
Pewnie znów spadną na Królestwo baty.
Się pod naciskiem ugnie car, o dziwo,
Posłucha mądrych dyplomatów rady.

Dla socjalistów nadzieja napływa.
Działa Piłsudski, w Rosji Trocki, Lenin.
Obalić cara jeden, drugi wzywa.
Czas przyjdzie, przez nich historia się zmieni.
Rok piaty przyniósł zelżenie ucisku.
A jednak walkę należy docenić.

Na horyzoncie wielka wojna błyska.
O nią modlili się kiedyś wieszczowie.
Może przyniesie na zaborców kryskę?
A nam ojczyznę wyśniona odnowi?
Coraz do dzieła wielu się przyłoży
Czas przyjdzie, za nich wypijemy zdrowie.

I oto mamy, wojenka się sroży.
Zaborcy łudzą, powalczycie z nami
A nam zwycięstwo wskaże palec boży?
Trochę wolności za to wam przydamy.
Z okopów strzela Polak do Polaka.
Taka przypadłość polską duszę plami.

Wojna nie była wcale byle jaka.
Trwać miała tylko ze cztery tygodnie.
A wszystkie strony udają chojraka.
Na Ferdynandzie Serb dokona zbrodni.
Przyczyna jednak to nie taka była
Że się rozpali wojenna pochodnia.

Od lat na Orłach skóra się srożyła.
To Lenin trafił do tarczy w dziesiątkę.
O podział świata wojna się toczyła.
To każdej wojny najprawdziwszym wątkiem.
Gdy dwóch się bije, wykorzysta trzeci.
Polacy nie są wcale tu wyjątkiem.

Prawda to znana jest od tysiącleci.
Jest jeszcze inny aspekt całej sprawy.
Na horyzoncie gwiazda jasna świeci.
Wielki pianista światu się ujawni.
To wielki Polak, Największy w historii.
To Paderewski, człowiek wielkiej sławy.

Nikt inny takiej nie doznawał glorii.
Do stóp się kładzie mu świat prawie cały.
Jego największy wkład Polskiej wiktorii.
Jemu należne są największe chwały.
On przyjacielem prezydentów, tronów.
Zdobył przyjaźnie talentem wspaniałym

Głos najważniejszy w Wersalu Wilsona.
Tam się trzynasty paragraf ujawni.
To Paderewski do niego przekona
I prezydenta i wrogów niedawnych.
Oto wpisuje się Polska na mapy.
Ten podarunek Paderewski sprawi.

Polski powstania to dalsze etapy.
Zasługi mają przecież Legiony.
Czy racja jego? Piłsudski się trapi?
Łudzą Polaków trzy walczące strony.
Jeden i drugi po rekruta sięga.
Gdy coraz bardziej zachwieją się trony.

Pod ciosem ludu wali się potęga
Carstwa. W miesiącu lutym to się dzieje.
Na wschodzie kończy wojny się mitręga.
Zachodnim frontem Ameryka chwieje.
Wojsko się brata z sobą z obu strony.
Kajzer do reszty utracił nadzieję.

Wierności przysiąg odmówią Legiony.
Piłsudski skazan jest na cytadelę.
Stary porządek prawie obalony.
W tych latach dzieje się wydarzeń wiele.
W Rosji czerwony w garście władzę chwyta.
Władza i naszym politycznym celem.

Zalążki władzy są nie jednolite.
Piłsudski w chwale do stolicy wraca.
Zwycięskim nimbem postać ta spowita.
Nowej budowy czeka na nas praca.
Niech nam przewodzi w pracy tej Naczelnik.
Dalszą historię myślą swa wzbogaca.                

Wpierw o Lwów bija się Polacy dzielnie.
Wśród nich jest ojciec tego, co ten temat
Rusza. A temat to całkiem oddzielny,
Wart, by napisał o walce poemat
Jakiś poeta, co pisze w tercynie.
Bo ten piszący to talentu nie ma.

O Naczelniku pamięć nie zaginie,
Choć przyszły czasy, że został wyklęty
A gdy to piszę, na pomnikach słynie.
Dla ojca mego prawie że był święty.
Nie on podpisał w Wersalu dokument
Więc go nie cenię, bo popełniał błędy.

Niech mu wyliczę jego błędów sumę
Pierwszy: na Kijów rajd najgłupszy z głupich.
Tam przygotował Polski przyszłą trumnę.
Za to bolszewik Polskę prawie złupił.
Rozkaz zaniechał. Sław szukał we Lwowie.
A mógł w Warszawie wzniecić odór trupi

Wódz bolszewicki. Pijmy jego zdrowie.
Miał spode Lwowa ruszyć ku Warszawie
Był nieposłuszny jednak z niego człowiek.
Rozkaz zaniedbał. I za to go sławię.
Znad Wieprza ruszy w lukę nawałnica.
Czytelnikowi ocenę zostawię.

Do dziś zwycięstwo Polaków zachwyca.
Piłsudski z pola zrejterował boju.
Autor dowiedział się to od rodzica.
Zwycięstwo uznał Piłsudski za swoje.
Innych zasługi uznać nie był skłonny.
Wojna ta kończy się ryskim pokojem.

Niechaj relację zakończy postronny
Wątek. Konnica walczy pod Zamościem.
Tu klęski doznał ataman Budionny.
Jako ostatnia na kartach zagości
Historii szarża na koniach ułańska.
Tego zwycięstwa świat nam pozazdrości.

Inna przypadłość. Haniebnego draństwa
Tajnym autorem zwycięski Marszałek.
Na generałów decyzja pogańska
Pada. Uśmiercić. Na honorze trwałe
Ślady ukryte. Nie jest to ostatnia
Decyzja, która odbiera mu chwałę.

Za jego sprawą potoczy się bratnia
Wojna. Bo czuję się zbawcą ojczyzny.
Spadnie na Polskę polityczna matnia.
Kolejnej kraj się doczekuje blizny.
Totalną władzę zawłaszczą „herosi”.
Sterują statkiem na groźną mieliznę.

O potępienia czyn taki się prosi!
Inny czyn jeszcze Piłsudskiemu wytknę?
Wpierw Ukrainie niepodległość głosi,
Potem wydaje polecenia brzydkie.
Niszczyć, gdzie można, cerkwie prawosławne.
Braciom zakazać niepolską modlitwę.

Znowu odżyją nienawiści dawne.
Owocem tego śmierci na Wołyniu.
Jedne i drugie czyny to niesławne.
Pamięć o grobach dziadów nie zaginie.
Będą pokłosiem końcowym Bieszczady.
Po historycznej, ślad ostatni, winie.

Wskrzeszeniem Polski Wersalskie Układy.
Akt to ważniejszy niźli Legiony.
Paderewskiego Dmowskiego są wkładem
Do Niepodległej. Głębokie ukłony
Im przede wszystkim należne są pierwszym.
Składa je dziejów sługa uniżony.

Pamięci mało o nich, chociaż wierszem
Chcę oddać cześć im, gdy brak postumentu.
U mnie w pamięci maja miejsce pierwsze.
Zwycięstwo wyjdzie z historii zakrętu,
Które Marszałek funduje w Kijowie.
Czyn ten jest sprawcą przyszłego zamętu.

W dalszych wersetach krótko to opowiem.
Inna, po wielkiej wojnie, klęska świta.
W sąsiedzkim kraju pojawi się człowiek,
Ze złą intencją wcale nieukrytą.
Z groźbami jak chce w Europie pohula.
Najpierw do Wiedniu zwycięsko zawita.

Wnet Beneszowi zwiśnie ciężka kula.
Pragę sprzedadzą przyjacielscy bracia.
Nad biednym krajem Beck się nie rozczula,
W Zaolzie Polska też z wojskami wkracza.
Pół roku czasu ledwo sobie minie,
Do bramy Polski Hitler zakołacze.

Silni, gotowi, zwarci. Rydz zasłynie
Hasłem, co wnosi zwycięstwa nadzieję.
Ledwo że w miesiąc, niepodległość ginie.
Na długo pokój w świecie się zachwieje.
Kto winien temu, że Hitler jest górą?
Oj, jakie będą wydarzeń koleje?                     

To nie los sprawił nam przyszłość ponurą.
Autor przed wrześniem znał, co się wydarzy.
Wojenną niebo się pokryje chmurą.
Niefrasobliwie Polski gospodarze
Mocarną siłą społeczeństwo łudzą.
Głupota z wiarą maszerują w parze

Za późno władcy nasi się obudzą.
W zamorskich ziemiach poparcia szukają.
O bliską pomoc wcale się nie trudzą.
Anglik zaleca szukać z Ruskim krajem
Układów wspólnych, by zniechęcić wroga.
Na tę możliwość Polak nie przystaje.

Odpowiedź na to? Oto groźba sroga
Zawiśnie, bo się zmawiają sąsiedzi.
Odległość zwiększyć, to jedyna droga,
Gdy przyszły wróg też na karku posiedzi.
Oto rozumna Ruskich polityka.
Niech żołnierz Polski sam się z wrogiem biedzi.

To rozumienie z pola nam umyka.
Za rok dwudziesty zemsta przy okazji.
Autor się bawi trochę w historyka.
Katyń i zsyłki na połowie Azji.
Wielki płat Polski od kraju odpada.
Kto się spodziewał takiej apostazji?

Oto u bramy jest Wehrmacht sąsiada.
Wojna rozpocznie się na Westerplatte.
Tutaj na Polskę pierwszy pocisk pada.
W miesiąc niecały kraj pada na matę.
Kogo za klęskę ja, świadek, obwinię?
Po lat dwudziestu wolności utratę?

Kiedy waleczny żołnierz w walc ginie,
Bój się zacięty toczy o Warszawę.
Beck razem z Śmigłym pas graniczny minie.
Na bój niepomni, toczący się krwawo.
Ci, co walczyli przed dwudziestu laty,
O wolność, do dziś okrycie niesławą.


To oni winni jej wtórnej utraty.
Dam tu opinię. Brak nam politycznych
Zdolności. Przeto dostaliśmy batów
Bolesnych na grzbiet w historii dość licznych.
Stąd nam sąsiedzi mapę w trójkę darli.
Innych katastrof niemądrych się wstydźmy.

Sojusznik z dali przyniósł owoc marny.
Opuścił brata w potrzebie śmiertelnej.
Drugi napastnik pół kraju zagarnie.
Jeszcze pod Kockiem stawia opór dzielny
Kleeberg dopóty nabój w karabinie.
Czas nam zgotował los iście piekielny.

Jeden i drugi zbrodniami zasłynie,
Zbir ze zachodu i napastnik wschodni.
Miliony Polek i Polaków zginie
Zanim po latach zagasną pochodnie
Na kontynentach wszystkich wojny bogów.
Nie zapisano w księgach wszystkie zbrodnie.

Krótki ten rejestr niech przejmuje trwogą
Teraz i zawsze pt. czytelnika.
Wschodni satrapa szczyci się katorgą.
O groby w tajdze już się nikt nie pyta.
Miednoje, Charków, Katyń znane groby.
Dla innych ziemian zabrakło pomnika.

I Wołynianom nie skąpmy żałoby.
I innym ludom, co leżą pospołu.
Głodem zmorzone kołchozowe chłopy.
Dla was o cząstkę pamięci też wołam.
Ludy od wieków na wschodzie smagane.
Gdzie spojrzysz groby płaczą dookoła?

Sąsiad zachodni gorszą zada ranę
Europy ludom niezmiernie okrutną.
Dotąd w historii okrucieństw nieznaną,
Jawiąc oblicze zbrodnicze i butne.
Izraelitów miliony zginie.
Cierpienia ofiar opisać jest trudno.

Najwięcej mieszka ich w polskiej krainie.
Najbezpieczniejsze tu mieszkanie mieli.
Z ich grona wielu mądrością zasłynie
W dziedzinach wielu z Albertem na czele.
Wśród Aryjczyków semickie rozsiali
Geny. Stąd u nich też mądrości wiele.

O lat tysięcy w swej wierze wytrwali.
Przez nich nam dana jest najstarsza księga.
Mojżesz, prorocy przez wieki pisali
Wersety, w których mądrości potęga,
Dawida psalmy, na pieśniami pieśni
Do dziś na Biblię w sądach się przysięga.

O Holokauście pisać jest boleśnie.
Symbolem zbrodni stały się kominy.
Takich pogromów nie spotkamy wcześniej.
Przypadek to jest w historii jedyny.
Piekło zrodziło wśród nas Belzebuba?
W Kaina duszy naszej są przyczyny.

I nam, Polakom, przypisana zguba.
Sąsiadom brak jest życiowej przestrzeni?
Będzie w historii ich ostatnia próba?
Przez tysiąclecie prą ku wschodniej ziemi.
To w polskiej mowie zwie się „Drang nach Osten”
Chcą naszych ziemian z historii wyplenić!

Wytruć nas gazem i spalić po prostu.
Myśl ta przyświeca im od dnia pierwszego.
Istnienie nasze zawiśnie na włosku.
Plemię znad Wisły w drugim jest szeregu.
Ma mieć mieszkanie za kolczasty drutem.
Czy nas uchroni coś od losu złego? 

Za grzechy wodzów znosimy pokutę.
Za marsz na Kijów, błędy dyplomatów,
Za pewność siebie, polityczną butę.
To jest przyczyna wolności utraty.
Czy jest poprawna moja analiza?
Błędów jest naszych rejestr przebogaty.

Czy z grobu wstanie kiedyś nam ojczyzna?
Nowy rząd tworzy się w przyjaciół kraju.
Tu zacznie goić się wojenna blizna.
Tu stworzyć wojsko nawet się udaje.
Czas minie krótki, na kolana pada
Kraj jeden, drugi. Krótko walki trwają.

Pokona groźny napastnik sąsiada.
Na nic się zdały wzajemne sojusze.
Kilka słów gorzkich rzec im tu wypada.
Pogrozić palcem za oszustwo muszę,
Nam nie pomogli, sami są ofiarą.
„Kara za grzechy” jak najbardziej słuszna.

Drugie napaści łatwo się udają
Pora na Albion, z nieba spłynie ogień..
Gdy to się uda, padną dalsze kraje.
Świat opanuje nazistowski zbrodzeń
„Czas idzie krwią pluć” dewiza premiera.
W chmurach się czają groźne sępy, co dzień.

U ludzi dzielnych męstwo nie umiera.
Ptaki się wzniosą wzwyż biało czerwone.
Wraz z przyjaciółmi zaludniają sferę
Chmurno-niebieską nad dumnym Albionem.
Przegonią wspólnie skrzydlatego gada.
Niech za milczenie przyjaciół upomnę.   

Na nasze ziemie powrócić wypada.
Coraz się bardziej na ulicach czerni.
Bo zostawili w samotności brata,
Co przyrzeczeniom powinni być wierni?
Się powolutku kraj z szoku otrząsa,
Nie chce w nieszczęściu pozostawać bierny.

A wróg śmiertelny coraz bardziej kąsa.
I od nieszczęścia nie ma już odwrotu.
Gehennę sprawi nam też wschodni sąsiad.
Jeden i drugi do napadu gotów,
By z sojusznikiem chwycić się za bary.
Świat się doczeka śmiertelnego splotu.

W Polaka duszy mieszka zwyczaj stary.
Podejmie walkę. Nie zniesie niewoli.
Największe gotów jest znosić ciężary,
By od śmiertelnych uwolnić się trolli.
Waleczni wejdą w polskie bory, lasy.
Nie raz od ciosu wroga łeb zaboli.

Na każdym polu potrwają zapasy.
Zakwitnie prasa w podziemiu, oświata.
Do boju staję jedna, druga klasa.
Da się pokonać potężnego kata?
Wszystkich w podziemiu nie da się opisać
Działań. A walka nie wszystkich pobrata.

Pamięć o czasach tamtych trwa do dzisiaj
Opisywali je nawet poeci.
Jam grafoludek. Nie uda to mi się.
A rym kulawy poem ten oszpecił.
Kto jest ciekawy, niech szuka w księgarni.
Kto ma talenta, niech też wiersze skleci.

Miną dwa lata, na czerwonych czarni
Ruszą z impetem. Prawie są pod Moskwą.
Przed ich zwycięstwem strach wszystkich ogarnie.
Tu się potknęli, to wieść jest radosna.
Jak się zmagania gigantów potoczą?
Ruskim pomaga jednak wola boska.              

Też im z pomocą Alianci wkroczą,
Z Syberii spłyną niewolni z gułagów,
Andersa marsz się pod klasztor potoczy..
A tam na szczycie zwiśnie Polska Flaga.
Zbierze pod Sielec resztówki wygnańców
Berling.  Z Ruskimi będzie wrogów smagał.

Bój się potoczy na światowych krańcach.
Pierwszy się zacznie w dalekim Lenino.
Marsz się zakończy na Berlina szańcach.
Inny bój sławny na Monte Casino..
Dwa są zwycięstwa i powód do sławy.
Jedno i drugie z bohaterstwa słynie. 

W Polsce? Wpierw w getcie bój toczy się krwawy.
Jeśli umierać, to godnie z honorem,
Jak umierali obrońcy Masady.
Bar Kochba stał się też walczącym wzorem.
Za rok Warszawa wyruszy na wroga.
Czy się z najeźdźcą okrutnym upora? 

Na kraj rozlewa się śmiertelna trwoga.
Bój się gotuje w miastach, lasach, siołach.
Od wschodu zbliża się wojny pożoga.
Czy wschodni niedźwiedź wilka zdeptać zdoła?
Podziemna armia gotowa na „burzę”.
Przygotowania czyni dookoła.

Wielcy, co rządzą nami gdzieś na górze,
Wspólnego z sobą szukają działania.
Wśród nich jest wilczek schowan w owczej skórze.
Razem pokonać muszą obu drani.
Ustalą z sobą Europy podziały.
A co do Polski są wspólnego zdania.                  

Po kataklizmie niechby powstał trwały
Pokój. A ludy żyły z sobą w zgodzie
I surmy wojen nigdy nie zagrały.
Rozmowy toczą o Polskim narodzie.
Lepsze wytycz mu obie granice.
Wschód mu odetną, dadzą na zachodzie.

Niechaj zalety decyzji wyliczę.
Drugiej nie będzie plamy na Wołyniu.
Stłumi upowskie NKWD dzicze.
Znów ludobójstwem kraj ten nie zasłynie.
Zachodnie ziemie, dawna słowiańszczyzna,
Polskę silniejszą na wieki uczynią.

Każdy, kto myśli, autorowi przyzna
Rację. A szkopy zesłabną na wieki.
„Ewieges Poland” będzie nam ojczyzną.
Oto zwycięstwo na wschodzie już czeka.
Paulus i armia na pysk zimą pada.
Pochód zatrzyma im miasto nad rzeką.

Za to zwycięstwo pochwalmy sąsiada.
Bo uratuje nam ono istnienie.
Drugi, śmiertelny cios, pod Kurskiem zada
Armia w czerwieni. Należny jej wieniec.
Aleć na tyłach, ubranej w feldgrały
Armii, wybucha pociąg z głębi Niemiec.

Bo do oporu staje naród cały.
Gdzie tylko może, to najeźdźcy szkodzi.
Sabotaż wkładem w zwycięstwo niemałym.
Do boju stanie, by gada ugodzić
W samej stolicy, gdy front będzie blisko.
Tej walki jednak podjąć się nie godzi.

Wyłożę tutaj swoje stanowisko.
Wodzowie kładą na historii szalkę
Miasto i ludzi. To z pobudek niskich.
W istocie była to o władzę walka.
Dano satrapom umarłą stolicę.
Usadowioną jak na katafalku.

U brzegu armia uchyla przyłbicę.
Jeno z Syberii z pomocą wygnańcy
Pospieszą, jawiąc braterskie oblicze
Tym, co bój toczą. To u walki krańca. 
Gruzy po mieście, a tysiące w grobie.
Czort i ta z kosą, proszą nas do tańca.

Coście sprawili szanowni wodzowie?
Co z bohaterstwa, co wiedzie do nikąd?
Co o was rzekną dalecy wnukowie?
Kto we współczesnym poszuka słowiku?
Słów, by wyrazić tamtej gorycz klęski?
Niech mi uwięzgnie w krtani głos od krzyku!

Minie pół roku, ruszy bój zwycięski.
Do wsi się wtoczą rumaki ze stali.
Kropla zawiśnie u chłopięcej rzęsy.
Weszli, pojedli i ruszyli dalej.
Pewien wycinał tańce na harmoszce.
Ci z pod Lenino utkwili na Wale.

Byli i tacy, co hulali troszkę.
W Prusiech niszczyli mienie poniemieckie.
Tu i tam uwiódł, co niektóry, Zośkę
Lub potarmosił, gdy nie dała, kieckę.
Jak to bywało na każdej wojence!
Powiem od siebie, to działanie niecne.

Jedni na Wale zadawali klęskę.
Inni dotarli aż do samej Pragi.
Jedna i druga armia jest zwycięska.
Największej daje im jednak powagi,
Natarcie w serce czartowskiej machiny.
Tu jest zdeptana. Pozostał trup nagi.

Po raz się pierwszy polski żołnierz wspina
Na cokół kolumn brandenburskiej bramy.
W koło się ścieli warszawska ruina.
Widok po wieczne czasy ten kochajmy.
Innych zwycięskich, widok kusi, wojów.
Tych na rachunku dużą ilość mamy.

Na świętej górze piechur w wielkim znoju,
Pełznąc do szczytu wśród czerwonych maków,
Zawiesił sztandar po śmiertelnym boju
Biało czerwony i o orlim znaku.
Inny, zaprawion z napastnikiem w starciach
Do walki w Belgii prowadzi rodaków.

Wszędzie gdzie walka, najwięcej są warci,
Odważni w polu i w podniebnych drogach,
Wojacy rodem z nad Wisła i Warty.
Nie jest Narwiku im zima za sroga,
Ani Tobruku upał dokuczliwy.
Byle by stanąć na rodzinnych progach.

Maj się rozkwieci. Pierwszy maj szczęśliwy.
Już mnie nie biją w twarz za polskie słowo.
A czas w nauce niechby mi upływał.
Społeczność dzieli się na dwie połowy
Jedni od władzy, którą wschód nam ześle,
Drudzy od pracy. To ustrój nie zdrowy.

Ci, co na władzy nie zasiedli krześle,
Bo takie były historii wyroki,
Nie zrozumieli takiej prawdy wcześnie.
I w złym kierunku skierowali kroki
Jedni za kielnie chwycili i pługi.
Po drugich ciągną się przepastne mroki.

Jeden pracował, a do niego drugi
Strzelał. Do chłopa, bo mu dano rolę,
Bo dla ojczyzny nie szczędził posługi.
Reforma rolna poprawiła dolę
Chłopską. Wiekową krzywdę naprawiła.
I robotnika zniesiono niedolę.

W nowej idei wielka była siła.
Mogła prowadzić lud do działań wielkich.
A w samowładztwie w czas krótki utkwiła.
A jej przeciwnik podkładał jej belki.
Mogło się wspólne budowanie toczyć.
Gdyby zespolić się chciał naród wszelki.

Od jednych człowiek niewinny zabroczy.
Drudzy skalają się okrucieństwami.
Jednym i drugim bielmo tkwiło na oczach.
Jednych i drugich to działanie plami.
Skończmy wyliczać obu stronom grzechy.
Panie niebieski zmiłuj się nad nami!

Czy zawędrują te strofy pod strzechy?
Niechby poznano pogląd pisarczyka,
Kto jest ciekawski, będzie miał uciechę.
Bardzo głęboko w historię nie wnikam.
Błędy oceniam i spojrzenia krótkie.
Niewielu można postawić pomnika.

Pierwszy, co podpadł, napawając smutkiem,
Niejaki Konrad, książę nie wybitny.
Krzyżactwo zaciąga, druga wojna skutkiem.
Drugim to Władek, pożyczony z Litwy.
Dość mądry, bitny, lubi trele ptaka.
No i co z tego, nie dokończył bitwy.

Innego Władzia, zdolnego junaka,
Niemądry. Jego przekabaci klecha.
Bitwę wygrywa sułtański sobaka
Inny Jagiellon. Decyzji zaniecha.
Milsze mu hołdy chytrego komtura.
W północnym mieście panuje uciecha.

Podobnych błędów w historii jest fura.
Wszystkie prowadzą do nieszczęsnej klapy.
I rezultatem historyczna dziura.
Starto Polonię z europejskiej mapy.
Niech te przykłady nauce posłużą,
I świadczą żeśmy polityczne gapy.

Niechaj w czas nowszy pióro me zanurzę.
Pochwalę tych, co wypłynęli z cieni.
Pierwsze ich dzieło umieszczę na górze
Lista decyzji. To rozdanie ziemi.
Dalej: powszechna szkoła, i leczenie
Które, choróbska powszechne wypleni.

Inne zdobycze niech tutaj wymienię.
Ubezpieczenia i dla wszystkich praca.
Takie decyzje są w najwyższej cenie.
A i kultura społeczność wzbogaca.
Dziś zapomniano o tym całkowicie.
Na tych wartościach byt nasz się zasadza.

Skomplikowane jest społeczne życie.
Politykierom brak jest horyzontu.
Wiele procesów toczy się w ukryciu.
A u rządzących dobrego brak wątku.
Hołdują jednej niby słusznej linii.
Tak bywa w końcu, jak było w początku.

Skończmy pisanie. Ten dobrze uczyni,
Kto z krytycyzmem zgłębi ludzkie dzieje.
Bywa, społeczność za horyzont wpłynie,
Bo się rozumne myśli wykoleją.
Mądrych, okrutni zepchną do mogiły.
Kogut nad taką szyderczo zapieje.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz